Monika Zamachowska

Monika Zamachowska opowiedziała, kto w jej domu troszczy się o domowy budżet. Okazuje się, że gwiazda uwielbia zakupy i w tym temacie nie ma żadnych limitów ze strony męża. Zazdrościcie?

Monika Zamachowska i jej mąż nie mieli łatwych początków znajomości. Niewiele osób wierzyło w ich uczucie. Obydwoje byli po przejściach i mieli dzieci z poprzednich związków. Dziennikarka miała za sobą już dwa małżeństwa, a aktor rozwiódł się z żoną, z którą wspólnie wychowywał czworo dzieci. Nie patrząc na żadne przeciwności losu, zakochani postanowili się pobrać. Sakramentalne tak powiedzieli w maju 2014 roku.

Monika Zamachowska o finansach w jej domu

Monika po zwolnieniu z TVP postanowiła zrobić sobie nieco dłuższą przerwę w pracy. Pandemia koronawirusa i przestój w show-biznesie również nie sprzyjały poszukiwaniom nowego zajęcia. Jej mąż ze względu na zamknięcie teatrów i planów filmowych także musiał skorzystać z przymusowego urlopu. To wszystko na pewno odbiło się na ich finansach.

Dziennikarka jednak nie zrezygnowała ze swoich ukochanych zakupów. O tym, jak udało jej się uratować domowy budżet i uniknąć kryzysu, opowiedziała w rozmowie z reporterką Jastrząb Post. Zdradziła także, jaki stosunek do wydawania pieniędzy ma jej mąż. Będziecie bardzo zaskoczeni.

Mój mąż nienawidzi zakupów. Uważa, że to jest plaga ludzkości. Jak wchodzi do sklepu, to dostaje oczopląsu i musi być natychmiast wyprowadzony. Wielokrotnie już tak było, że stracił orientację w terenie i fizycznie musiałam wyprowadzić go ze sklepu bo dostawał furii. Więc zakupy z moim mężem odpadają. Najczęściej jest tak, że ja mu coś kupuję, przynoszę do domu, on to łaskawie mierzy po 3 dniach jak już się przełamie i wtedy to, co niedobre ja zwracam do sklepu. Taki mamy system. Co do moich zakupów, to on jest tak szczęśliwy, że go nie zabieram, że on jest w stanie za wszystko zapłacić. Żadnych limitów. Sama sobie je narzucam. Ale mąż nie.

Mimo wszystko dziennikarka musi nieco uważać na swoje wydatki:

Mój mąż kompletnie nie interesuje się tą kwestią finansową, codzienną. Chyba, że zabraknie środków na koncie. Wtedy jest bardzo źle. Muszę się gęsto tłumaczyć i tak się składa, że ta pandemia sprawiła, że doszliśmy bardzo blisko do tego alarmującego momentu. Ale na szczęście zapaliły mi się wszystkie lampki i zrobiłam cuda, żeby tego dna nie osiągnąć, za pomocą przelewów wewnętrznych i zewnętrznych. I udało się. Nie doszło do kryzysu.

Zazdrościcie Monice męża?

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj