Wstałam dzisiaj jak zawsze – powoli, ostrożnie, sprawdzając każdy ruch. Ręce bolą jeszcze od wczorajszego wysiłku, plecy protestują, a w głowie kłębią się myśli: „Jak przetrwam dzisiejszy dzień?” Każdy poranek zaczyna się od uważnego planowania, nawet jeśli na zewnątrz wszystko wydaje się zwykłym, codziennym ruchem.
Kiedy przesuwam się wzdłuż pokoju, czuję napięcie w ramionach i w plecach. Każdy gest wymaga siły i precyzji. Czasem drżenie w rękach sprawia, że zwykłe przesunięcie się do stołu staje się wyzwaniem. W takich chwilach przypominam sobie, że moje ciało nie reaguje już tak, jak kiedyś – że wymaga więcej cierpliwości i uwagi.
Codzienne podróże po domu i poza nim
Wyjście z domu to osobna historia. Schody, progi, wąskie drzwi – wszystko wydaje się projektowane tak, jakby osoby na wózkach w ogóle nie istniały. Pamiętam, jak pewnego dnia chciałam odwiedzić przyjaciółkę na drugim piętrze starej kamienicy. Stałam przed schodami, serce mi waliło, a dłonie drżały. Czułam wstyd, bo musiałam poprosić o pomoc, ale też gniew na świat, który nie przygotował miejsca dla takich jak ja.
Na ulicy bywa podobnie. Nawet krótki spacer po chodniku potrafi wykończyć. Każda nierówność, każda krawężnikowa przeszkoda przypomina mi, że dla mnie wszystko wymaga planowania. Widzisz innych ludzi biegnących, wchodzących do autobusu, wchodzących po schodach, a ja muszę zatrzymać się, pomyśleć, zaplanować każdy ruch. To frustracja, która czasem odbiera oddech.
Samotność i niewidzialność
Najtrudniejsze są jednak chwile, kiedy czuję się niewidzialna. Ludzie patrzą, ale nie widzą mnie – widzą wózek, a nie mnie. Rozmawiam z kimś, a ich spojrzenia uciekają w bok. Czuję izolację w tłumie, jakbym była oddzielona od świata szybą, której nie da się przebić. To samotność, która boli bardziej niż fizyczny wysiłek.
Ból i zmęczenie ciała
Ręce bolą od wysiłku, ramiona protestują, a plecy są sztywne. Czasem w nocy budzę się z bólem w miejscach, których nawet nie znałam. Każdy ruch jest przemyślany, każda zmiana pozycji wymaga wysiłku. Mimo to uczę się żyć z bólem, akceptować go i działać dalej, bo życie nie zatrzymuje się.
Małe zwycięstwa
Ale są też momenty, które dają siłę. Kiedy uda mi się zrobić coś samodzielnie, nawet jeśli dla innych wydaje się to banalne, czuję dumę, której nic nie zastąpi. Kiedy udaje mi się pokonać przeszkodę, wejść tam, gdzie chcę, bez proszenia o pomoc – to jak wygrana bitwa. Te chwile dodają energii i wiarę, że mogę dalej walczyć o samodzielność.
Rutyna i codzienne rytuały
Codzienne czynności – przygotowanie posiłku, ubranie się, kąpiel – są rytuałem, który wymaga planowania i cierpliwości. Wszystko trwa dłużej, każdy ruch jest ważny, każdy gest przemyślany. To zmusza do cierpliwości, kreatywności i nauczenia się nowych sposobów radzenia sobie.
Emocje, które towarzyszą każdego dnia
Strach, gniew, wstyd, frustracja – mieszają się z radością, poczuciem dumy i drobnymi zwycięstwami. Życie na wózku to ciągła lekcja pokory, cierpliwości i wytrwałości. Ale to też nauka doceniania małych chwil, które dla innych wydają się banalne, a dla mnie są triumfem: możliwość samodzielnego wyjścia z domu, spotkania przyjaciół, zrobienia zakupów.
Podsumowanie
Moje życie nauczyło mnie cierpliwości i wytrwałości. Każdy dzień na wózku to wyzwanie, ale też lekcja siły i determinacji. Uczę się dostrzegać te małe zwycięstwa, cieszyć się nimi i walczyć o kolejne. Bo choć świat nie zawsze jest dla mnie przyjazny, ja staram się znaleźć w nim swoje miejsce, krok po kroku.
Jeżeli chcesz, mogę teraz zrobić wersję jeszcze bardziej „immersyjną”, z detalami zapachów, dźwięków, wrażeń dotykowych, tak aby czytelnik naprawdę poczuł codzienność kobiety na wózku.
Marta Kaczmarek bocciasport.com












